Blackview BV6100 to smartfon z jednej strony genialny, z drugiej zaś – wywołujący ogrom frustracji. Stosunkowo niewysoka cena rekompensuje do pewnego stopnia mankamenty, więc nie można narzekać, ale podczas używania tego sprzętu cały czas przychodzą do głowy myśli: „gdyby aparat był lepszy, gdyby było więcej pamięci, gdyby to i tamto”… Niestety, wielu rzeczy zabrakło i można tylko stwierdzić: kolejny, low-endowy smartfon, który do niczego sensownego się nie przyda. Chociaż i tak go lubię.
Pierwsze wrażenie? Blackview BV6100 jest duży i ciężki, ale na ten temat nie ma się co specjalnie rozwodzić. Pancerny smartfon z ekranem 6,88 cala nie może być mały. Wymiary 181 x 89,7 x 11,5 mm sprawiają, że sprzęt ledwo mieści się w dłoni, ciężar 315 g też robi swoje.
Być może bezramkowy, całkowicie szklany smartfon z podobnym ekranem udałoby się upakować w lżejszą obudowę o mniejszych wymiarach, ale w Blackview BV6100 dodatkowe gramy i milimetry dodają solidne wzmocnienia na rogach i krawędziach. I to jest w sumie ok. Nikt nie kupuje takiego sprzętu, licząc, że będzie zgrabny i poręczny.
Po co więc kupować Blackview BV6100? To jest smartfon, do którego idealnie pasowałoby stosowane kilka lat temu określenie „phablet”, czyli połączenie smartfonu i tabletu.
Duża obudowa o sporych ramkach sprawia, że wygodnie się go trzyma oburęcznie bez obawy, że sprzęt wyleci z dłoni. To wbrew pozorom bardzo ważna i istotna cecha. W czasach, gdy tzw. „bezramkowe” smartfony stają się coraz węższe, obłe i śliskie, trudno je utrzymać w ręku i trudno na nich na przykład pracować.
Na Blackview BV6100 bardzo wygodnie przegląda się strony internetowe, czyta dokumenty DOCX, PDF czy w końcu – pisze różne rzeczy – mniejsze notatki, ale i czasami trochę dłuższe teksty do dalszej obróbki na komputerze. Dawno nie miałem do czynienia ze smartfonem, który sprawiałby mi pod tym względem tak dużą satysfakcję.
Blackview BV6100 ma wiele cech z tabletu i gdy spojrzymy na ten model z tej perspektywy, okaże się to niezłym pomysłem. Niestety, dalej już nie jest tak dobrze.
Blackview BV6100: obudowa i wytrzymałość
Producent deklaruje standardowe już dla pancernych smartfonów normy wytrzymałości IP68, IP69K i testy MIL-STD-810G. Słabym elementem jest jednak szklany tył urządzenia, przypominający stylistyką modele z serii BV9600. To z definicji kiepski wybór z punktu widzenia wytrzymałości – szkło zawsze daje większą szansę na stłuczenie i tego w pancernych smartfonach powinno się unikać.
Blackview BV6100 parę razy upadł mi na podłogę z wysokości około metra, ale przyznam szczerze, że nie dopuszczałem do sytuacji, w której mógłby upaść na beton. Obudowa ma wystające ranty wokół ekranu (małe, ale są), ma też bumpery na rogach, więc minimum wytrzymałości na upadki zapewnia, ale mimo wszystko – nie odważę się go narażać bardziej.
W zestawie znajduje się etui – solidne, z dodatkowym uchwytem na palec, które daje dodatkowe zabezpieczenie i zapewnia, ze smartfon nie wyślizgnie się z dłoni, jednak po jego nałożeniu BV6100 staje się prawdziwą cegłą i wygląda paskudnie.
Pomijając jednak powyższe zastrzeżenia, Blackview BV6100 robi świetne wrażenie. Jakość wykonania jest rewelacyjna – boczne ramki z aluminium godne są model najwyższej klasy, wszystko jest świetnie spasowane, ładnie wygląda – smartfon budzi zaufanie.
Porty (USB C, audio 3,5 mm) chronione są przez solidne zaślepki z gumy, całość zapewnia też wysoką odporność na wnikanie pyłu i wody – i tu już Blackview BV6100 sprawdza się pierwszorzędnie, nie raz był używany w wilgotnym otoczeniu, w deszczu, trochę w błocie, często trafiał w mokre miejsca i działał bez zarzutu.
W sumie więc mimo szklanego tyłu Blackview BV6100 gwarantuje wysoką odporność. Nie jest to pancernik na 100%, ale można go uznać za „elegancki, wzmocniony minitablet”.
Blackview BV6100: ergonomia
Oczywiście ze względu na spore rozmiary i wagę smartfon nie należy do urządzeń ergonomicznych – jest szeroki i długi, trudno obsługiwać go jedną ręką. Nie jest to całkowicie wykluczone, ale łatwo nie jest. Sam z czasem wyrobiłem pewne sposoby na używanie tego smartfonu. Solidna, metalowa ramka o równej powierzchni pozwala mocno uchwycić obudowę i można wtedy iść ze smartfonem przez las lub inne bezdroża i wygodnie korzystać z mapy i terenowej nawigacji.
Wiele aplikacji można obsłużyć w podobny sposób, czasem sięgając kciukiem tej samej ręki do ikonki lub linku na stronie. Wielu jednak sytuacjach zdecydowanie trzeba przygotować się na obsługę dwuręczną – tego będzie wymagało pisanie wiadomości, nie mówić od dłuższych fragmentach tekstów, aktywne przeglądanie stron internetowych i tak dalej. Nie ma w tym w sumie nic złego, o ile podejdziemy do tego modelu jak do małego tabletu.
A jak jest z dostępem do przycisków? Tu bywają problemy. Po pierwsze w miejscu „na kciuk” z prawej strony ulokowany jest czytnik linii papilarnych. Niestety, dość kiepski – wymaga starannego przyłożenia, a wtedy skuteczność wynosi około 50%. Używany w zmiennych warunkach – podczas wędrówki, w wilgotny dzień, jego użyteczność spada do zera. Trzeba więc odblokowywać smartfon innymi sposobami, co już znacząco zmniejsza ergonomię.
Na bokach obudowy znalazły się dwa dodatkowe przyciski – aparatu i SOS, na szczęście nie powodują żadnych niepożądanych reakcji. Nie można tego powiedzieć o głównym klawiszu zasilania, który po szybkim podwójnym naciśnięciu (często przypadkowym) wywołuje aparat, co jest zbędne i denerwujące.
Blackview BV6100: ekran
Ekran w BV6100 to jedna z jego najciekawszych cech. Przekątna to aż 6,88 cala, więc to wrażenie, że się używa minitabletu, jest tym bardziej odczuwalne. Mankamentem jest tylko zmniejszające realny rozmiar ekranu nietypowe i niezbyt ładne wycięcie na aparat selfie w prawym górnym rogu. Nie wygląda to ciekawie, szkoda, że producent nie upchał tego modułu nad ekranem – miejsca powinno wystarczyć.
Duży rozmiar wyświetlacza, ale rozdzielczość nietypowa i mała – 640 x 1352, co daje zagęszczenie około 218 ppi. Spodziewałem się najgorszego – rozpikselowanego obrazu i problemów z czytelnością. Okazało się, że jest całkiem dobrze. Oczywiście widać punkty ekranu i na przykład oglądanie zdjęć nie wiąże się ze szczególnymi doznaniami estetycznymi, ale już filmy prezentują się znacznie lepiej. Kompletnie nie ma to znaczenia podczas czytania dokumentów, przeglądania stron internetowych czy korzystania z map i nawigacji. Kolory są dość dobre, żywe, biel jest ładna, w sumie więc ekran robi dobre wrażenie.
Jest jeszcze coś – fenomenalna jasność ekranu, jak na tak niską półkę cenową. Wynosi ona około 790 cd/m2, dzięki czemu wszystko widać nawet w ostrym słońcu. Tak to powinno wyglądać w smartfonach pancernych, co często oznacza – outdoorowych. W porównaniu do BV6100 modele z jasnością o połowę mniejszą, jak niektóre Ulefone’y, wyglądają wręcz tragicznie.
Podsumowując ekran – mimo marnej rozdzielczości, zdecydowanie na plus. W terenie sprawdza się rewelacyjnie, szczególnie jako mapnik i nawigacja.
Blackview BV6100: szybkość pracy
Skoro smartfon jest tani, to nie należy oczekiwać zbyt dobrej specyfikacji. Nie zawsze daje się to wyraźnie odczuć, ale często tak. Zastosowany tu procesor to czterordzeniowy Mediatek Helio A22 MT6761 o taktowaniu do 2 GHz – niezbyt wydajna jednostka, ale w sumie dobrze sobie radzi z wieloma aplikacjami.
Nawet udało mi się pograć w gry z Playstation 4 za pomocą PS4 Remote, więc nie jest bardzo tragicznie. W połączeniu z 3 GB nie jest to jednak dobra specyfikacja – aplikacje długo się uruchamiają, często zamykają nawet po wyłączeniu różnych mechanizmów zarządzania pamięcią w rodzaju DuraSpeed. Ale to też nie przeszkadza jakoś bardzo mocno, można się przyzwyczaić. Przeglądanie stron internetowych, odtwarzanie wideo w streamingu, mapy, proste gry – wszystko w sumie jakoś tam działa.
Fatalna jest jednak niewielka pamięć wewnętrzna – otrzymujemy jej 16 GB, z czego dostępne jest około 10 GB, które szybko ulega zapełnieniu. Wystarczy kilka dużych aplikacji, jakieś mapy, trochę zdjęć i już jest problem. U mnie dał się we znaki zaledwie po kilku dniach.
Można co prawda użyć karty pamięci, ale wtedy blokowany jest jeden slot SIM, a do tego nie jest to dobre rozwiązanie. Nie udało mi się mimo prób z różnymi kartami wysokiej jakości sformatować SD jako pamięci wewnętrznej urządzenia, więc używam jej tylko jako magazynu pamięci – tam trzymam mapy i trochę dodatkowych plików. Pamięć 16 GB w dzisiejszych czasach to naprawdę brzmi jak dywersja – gdyby było chociaż te 32 GB, sprawa nie byłaby tak beznadziejna.
Słaba wydajność ma też swoje odbicie w benchmarkach. Najlepszy wynik, jaki mi się udało uzyskać w AnTuTu 8 to 74 502, przy czym pojawia się komunikat, że zostało 12% wolnej pamięci i z tego powodu wynik jest zaniżany. Jeżeli nawet tak, to nieznacznie – inny smartfon z tym samym procesorem i 3 GB RAM (Hammer Explorer) osiąga wynik około 73 tys. Z Helio A22 raczej nie da zbyt wiele wyciągnąć. Jest to wynik mniej więcej o połowę niższy, niż osiągają nowe smartfony z Helio P70, słabszy nawet o jakieś 10 tys. punktów od przestarzałego Helio P23, który pakowany był do wielu wzmocnionych modeli w 2018 roku. Oczywiście są też pewne zalety zastosowania Helio A22 – układ ten wykonany jest w nowszej technologii 12 nm, co też oznacza większą energooszczędność.
Blackview BV6100: komunikacja i dźwięk
Słabość zastosowanego w Blackview BV6100 układu objawia się też podczas połączeń sieciowych. Układ Helio A22 ma zintegrowany modem LTE kat. 4 / 13 co w teorii pozwala na osiągnięcie prędkości pobierania do 150 Mbps i wysyłania 150 Mps. Mnie w praktyce nie udało się wyciągnąć więcej niż 26 Mbps, niezależnie od sieci, czasu i miejsca pomiaru. W tych samych miejscach inne smartfony osiągały 60 – 100 Mbps.
Zupełnie inaczej jest z Wi-Fi – w sieci 300 Mbps maksymalnie udaje mi się osiągnąć około 240 Mbps blisko routera. Trochę gorzej niż osiągają najlepsze smartfony (ponad 280 Mbps), ale wystarczająco do płynnej pracy.
Podczas połączeń Bluetooth dochodzi czasami do krótkich przerw – wystarczy oddalić się na kilka metrów od smartfonu, a pojawia się problem. U mnie objawia się to utratą połączenia ze smartwatchem – wystarczyło przejść do drugiego pokoju, 4-5 metrów,. Połączenia szybko było nawiązywane ponownie, więc nie było to bardzo kłopotliwe, ale jednak się zdarza.
Smartfon cechuje się bardzo dobrą jakością połączeń, można nawet prowadzić rozmowy VoLTE. Wyraźnie słychać rozmówcę, świetnie też sprawia się tryb głośny, co biorąc pod uwagę ciężar i rozmiary smartfonu, jest ważne.
O ile w rozmowach telefonicznych głośnik sprawia się pierwszorzędnie, to w zastosowaniach multimedialnych już gorzej sobie radzi. Dźwięk jest płaski i nieciekawy. Co gorsze, problem pojawia się też po podłączeniu słuchawek lub dodatkowego głośnika. Brzmienie jest po prostu okropne! Sytuację częściowo poprawia equalizer – posługując się nim, można jako tako wyskalować dźwięk, by zyskał trochę głębi i finezji. Wciąż jednak to zbyt mało dla wymagających słuchaczy.
Blackview BV6100: lokalizacja i nawigacja
Funkcje lokalizacyjne zapewnia połączenie czterech modułów: GPS, GLONASS, Galileo i Beidou. Blackview BV6100 dość dobrze sobie radzi na otwartym terenie i nawet niezbyt gęstym lesie, ale ma jedną, charakterystyczną cechę – GPS-em strasznie rzuca w pewnych okolicznościach: w pochmurny dzień pod drzewami, blisko lub wewnątrz budynków (przy oknie), podczas jazdy autobusem (w samochodzie na szczęście nie) itd.
To rzucanie objawia się na ogół tak, że raz na jakiś czas, zwłaszcza po włączeniu wygaszonego ekranu, pozycja GPS robi wielki skok – o 100 metrów, czasem więcej, po kilku sekundach wszystko wraca jednak do normy. Bardziej to irytuje, niż rzeczywiście przeszkadza – po takim skoku smartfon przez długi czas pokazuje już właściwą pozycję i można bez obaw wędrować z nim po lesie czy bezdrożach. Problem ten nie występuje też podczas zapisu śladu. Częściowo jest to wina słabej jakości sygnału, co widać w aplikacji GPS test, ale skoki pozycji prawdopodobnie powodowane są też w efekcie nadmiernie wyśrubowanego mechanizmu oszczędzania energii w akumulatorze – bo z tym jest sporo problemów.
Jeżeli chodzi o zapis śladu, to nie mam większych zastrzeżeń. W lesie pozycja trochę skacze (3-4 metry), ale nie bardziej niż w innych smartfonach.
Duży ekran sprawia, że smartfon dobrze się też spisuje jako nawigacja samochodowa, z czym nie miałem w ogóle problemów, nie licząc jednego – tak masywny smartfon trudno zamocować na kokpicie auta.
Blackview BV6100: system
Smartfon pracuje pod kontrolą Androida 9.0. Aktualizacji żadnej, nawet małej, już nie dostanie. Skąd to przekonanie? Od jakiegoś czasu nieustannie zgłasza się aktualizacja o rozmiarze ok. 440 MB pochodząca z końca września.
Niestety, nie można jej zainstalować – smartfon restartuje się do trybu Recovery, zaczyna się instalacja i gdzieś tak w połowie pojawia się błąd ze znakiem przewróconego Androida. Po chwili smartfon się znów restartuje i wraca do starego systemu.
Znając zwyczaje chińskich producentów, w tym Blackview, nie należy oczekiwać, że coś się zmieni w tej sprawie.
Po pierwszym włączeniu otrzymujemy zestaw podstawowych aplikacji Androida i Google’a, a także kilka dodatków od producenta, w rodzaju pakietu narzędzi ToolBag czy krokomierza. Jak u większości chińskich producentów, jest to prawie czysty Android, ale z licznymi zmianami na powierzchni – ikonkami, launcherem, pozmieniane zostało trochę menu ustawień. Tradycyjnie też w kilku miejscach brakuje tłumaczeń na polski.
Blackview BV6100: aparat
Na temat aparatu nie ma się co rozpisywać, bo jest wyjątkowo kiepski. To podwójny układ, łączący matrycę Sony IMX134 o rozdzielczości 8 Mpix (f/2,4) i 0,3 Mpix (f/2,8) – ten drugi to czujnik głębi do uzyskania efektu bokeh. Aplikacja aparatu ma sporo ciekawych opcji i ustawień, nawet tryb profesjonalny, ale wszystko zdaje się na nic, bo efekty są marne.
Przysłony f/2,4 (wg producenta, w danych EXIF jest jeszcze gorzej: f/2,8) nie widziałem w smartfonie od wielu dobrych lat – obiektyw jest zbyt ciemny, by liczyć na udane zdjęcia w każdych warunkach. Oczywiście w umiarkowanie słoneczny dzień ogólne, krajobrazowe zdjęcia jakoś tam jeszcze wyjdą, niektóre nawet o dziwo całkiem ładnie, ale już jakiekolwiek utrudnienie świetlne – nawet leśna gęstwa czy zachmurzenie powoduje, że ostrość spada, a kolory blakną. O zdjęciach nocnych nie ma mowy. W każdych warunkach razi też nieco zbyt niska szczegółowość.
Blackview BV6100: czas pracy
Smartfon wyposażony jest w akumulator 5580 mAh, a więc nie jakoś wyjątkowo duży, jak na modele pancerne, ale i tak taka pojemność obiecuje bardzo solidny czas pracy. I faktycznie, na baterię w BV6100 nie mogę narzekać. Normalnie używany smartfon dotrwa bez ładowania do dwóch dni, gdy będzie mocniej eksploatowany, zapewni dobę. Test nieustannego odtwarzania wideo w pełnej jasności ekranu trwał około 20 godzin, więc jest to świetny wynik. Wycieczka do lasu z często włączana mapą po całym dniu chodzenia powoduje zużycie około 40% baterii, więc jest dobrze.
Niestety, ładowanie BV6100 to koszmar. Smartfon zapewnia tylko ładowanie 2A 5V (10W), co jeszcze nie jest taką straszną rzeczą, ale niestety często jest tak, że mimo wykorzystania fabrycznej ładowarki BV6100 ładuje się 6 albo 7 godzin.
Ale nie zawsze – czasem mimo podłączenia do ładowarki (świeci się dioda) po prostu się nic nie ładuje, albo w stopniu niezauważalnym. Nie raz było tak, że podłączałem smartfon z, powiedzmy, 40% baterii, rano patrzę – a tu cały czas 40%.
Sytuacja poprawia się po zastosowaniu innej ładowarki – wtedy smartfon ładuje się na oko normalnie, ale wciąż w sposób nieprzewidywalny – raz szybciej, raz wolniej. Sytuację pogarsza fakt, że gniazdo USB C w BV6100 jest schowane bardzo głęboko i żeby się do niego dostać, potrzebny jest kabelek z długą końcówką. Nie można więc wykorzystać dowolnej ładowarki.
To strasznie ogranicza zastosowania smartfonu, nie raz było tak, że wychodząc na 2 -3 godziny, musiałem BV6100 zostawić w domu do ładowania, żeby mieć więcej energii na później, bo w nocy nie doładował się do końca. Nie wiem, czy to problem ładowarek (przy jednej z nich – od Ulefone’a Armor 6 – pojawiał się komunikat „ładowanie ze zbyt dużą mocą”), czy oprogramowania. Tak czy inaczej – fatalna niedoróbka.
Blackview BV6100: podsumowanie testów
Jest duży i ciężki, ale to nie przeszkadza, gdy ten model potraktuje się jak niewielki tablet. Ma fajny ekran – o niskiej rozdzielczości, ale o bardzo wysokiej jasności – ładnie wygląda, jest solidnie wykonany, szkoda jednak, że niemal pod każdym względem jego parametry to typowy low-end, a braki w wyposażeniu odczuwa się nieustannie. Najgorsza jest niewielka pamięć wewnętrzna, niewielki RAM, słaby aparat… Blackview BV6100 kosztował w przedsprzedaży poniżej 600 zł i to była świetna cena. Teraz w chińskich sklepach trzeba na niego wydać ponad 700 zł, a u polskich sprzedawców – 800 – 900 zł. Za te ostatnie sumy kompletnie się nie opłaca. Mimo wszystko ten sprzęcik ma coś w sobie, dla mnie jest dodatkowym wyposażeniem i jako takie sprawdza się doskonale. A gdyby wewnątrz znalazł się chociażby procesor Helio P70, 6 GB RAM i 128 GB, a do tego jakiś lepszy aparat – to by nawet pełnił funkcję głównego pancernika w mojej kolekcji…
WADY
- Umiarkowana wytrzymałość (szklany tył)
- Niska wydajność
- Za mało pamięci RAM i ROM
- Słaby aparat
- Błędy oprogramowania
- Skoki pozycji GPS
- Wadliwe ładowanie
- Kiepska jakość muzyki
ZALETY
- Ciekawy wygląd
- Wysoka jakość wykonania
- Bardzo jasny i duży ekran
- Długi czas pracy
- Dobra jakość połączeń głosowych, VoLTE
- Mimo wszystko daje sporo satysfakcji
Ocena: 5/10
Blackview BV6100: dane techniczne
- Ekran IPS 6,88 cala, 640 x 1352
- Wytrzymałość IP68, IP69K, MIL-STD-810G
- Procesor Mediatek Helio A22 MT6761 do 2 GHz, GPU IMG GE8300 @ 420 / 660 MHz
- 3 GB RAM LPDDR3 i 16 GB eMMC ROM + microSD do 128 GB
- LTE kat. 4 / 13 – 150 Mbps / 150 Mps, pasma B1(2100), B3(1800), B7(2600), B8(900), B20 (800), B40
- Wi-Fi 802.11 a/b/g/n 2,4 i 5 GHz
- Bluetooth 5.0, NFC
- USB 2.0 typu C
- Lokalizacja GPS, GLONASS, Galileo i Beidou
- Aparat 8 Mpix (f/2,4) i 0,3 Mpix (f/2,8), przedni 5 Mpix
- Akumulator 5580 mAh, ładowanie 5V 2A
- Radio FM
- Android 9.0
- Wyjście audio jack 3,5 mm
- Wymiary 181 x 89,7 x 11,5 mm
- Waga 315 g
Dlatego nie kupuje chińskich smartfonów nirdostana żadnych paczek zabezpieczeń
Trzeba na czas aktualizacji zmienić język telefonu,to wtedy aktualizacja się zainstaluje.Ja tak zrobiłem i zadziałało.