Końcówka 2019 roku przyniosła mini rewolucję w świecie pancernych smartfonów – pojawiły się smartfony z potrójnymi aparatami i matrycami 48 Mpix. Producenci Blackview, DOOGEE czy Ulefone, podążając za trendami z głównego nurtu rynku smartfonów, starają się nas przekonać, że smartfon do zadań specjalnych też może mieć robić dobre zdjęcia. Wśród tych modeli pojawił się Ulefone Armor 7, najwyżej pozycjonowany w tej chwili smartfon producenta.
Ulefone Armor 7 miał swoją premierę w październiku 2019 r., a od grudnia dostępny jest w oficjalnej, polskiej dystrybucji, skąd pochodzi testowany egzemplarz.
W tej chwili jest to też jedyny pancernik z aparatem 48 Mpix sprzedawany u nas przez dużą firmę z własnym serwisem (CK Mediatior), chociaż oczywiście można też kupić ten model z innych źródeł, w tym ściągnąć go z Chin.
Co w zestawie?
Poza smartfonem w zestawie znajduje się ładowarka 15 W, czerwony, charakterystyczny dla marki kabel USB C, kabelek USB OTG (do podłączenia np. pendrive’a), przejściówka USB C – audio 3,5 mm, krótka przejściówka USB C – microUSB, kluczyk do wyciągania karty SIM (w sumie zbędny), szkło na ekran 9H, a także krótka smyczka do zaczepiania smartfonu na ręce. W sumie więc zestaw jest dość bogaty, chociaż Ulefone czasami dokłada jeszcze więcej – jak uchwyt na rower do Armora 3W. No, ale tu też jest w porządku.
Wygląd, konstrukcja, ergonomia
Armor 7 jest duży (165,85 mm), gruby (13,55 mm) i ciężki (290 g). Nie jest oczywiście rekordzistą w tej klasie, bo są grubsze i cięższe smartfony, jednak do tego trzeba dodać jeszcze specyficzny kształt obudowy – zbyt klockowaty. Krawędzie i rogi są kanciaste, przez to Armor 7 nie leży zbyt dobrze w dłoni, wyślizguje się. Dla porównania – niewiele mniejszego Armora 6, w porównaniu do siódemki, używa się z wielką wygodą, bo obudowa jest lepiej wyprofilowana.
Z tego też powodu sam zdecydowałem się na stałe doczepić dołączoną do zestawu krótką smyczkę – podczepia się ją do szerokiego ucha na dole obudowy. To akurat bardzo dobre rozwiązanie, którego brakuje mi wielu innych smartfonach. Smyczka prawie nie przeszkadza.
Dość zastanawiający jest tylny panel Armora 7. Wygląda jak zwykły, matowy plastik, ale producent podaje, że jest to materiał kompozytowy, co tak naprawdę niewiele wyjaśnia. Z opisu na stronie internetowej Ulefone’a wynika, że pod zewnętrzną pokrywą znajduje się dodatkowa warstwa wzmacniająca, pod nią dopiero umieszczona jest główna część telefonu z baterią.
Wszystkie elementy są skręcone i spojone wodoszczelnym klejem, na bokach zaś znajdziemy metalowe listy przypominające te z modelu Armor 6. Na pewno gwarantuje to wysoką wytrzymałość, jednak od razu budzi obawy o komplikację podczas ewentualnej naprawy w serwisie. Wbrew moim początkowym obawom, ta tylna klapka nie sprawia problemów – to znaczy nie ślizga się za bardzo pod wpływem wilgoci, nie trzymają się jej też ponad normę błoto i inne zabrudzenia, nie rysuje się też.
Obudowa Armora 7 gwarantuje dość typowe dla tej klasy sprzętu parametry wytrzymałości: IP68, IP69K, MIL-STD-810G, wodoszczelność do 1,5 metra przez 30 minut, wytrzymałość na upadki z 1,2 m itd – wszystko to brzmi obiecująco, ale rzeczywistą wytrzymałość ocenię zapewne z czasem. Na razie smartfon dobrze znosi niezbyt ekstremalne testy – upadki (wyleciał mi ze 2-3 razy na beton i kamienie – zero śladów), zanurzenia, kontakt z błotem i piaskiem. Jednak ramka i rant wokół ekranu są niewiele większe niż w Armorze 6, który mimo podobnych parametrów wytrzymałości w pewnym momencie pięknie mi się roztrzaskał o krawężnik po upadku z wysokości kierownicy do elektrycznej hulajnogi. W tym przypadku obawiam się, że mogłoby by podobnie – ekran jest duży i tak sobie zabezpieczony.
Na rogach obudowy znajdują się typowe dla pancerników bumpery, wspomniałem już o metalowych listwach na boku. Miłym dodatkiem jest wodoszczelny port USB C – nie ma tu żadnej zaślepki, więc można szybciej podłączyć kabelek do ładowarki lub komputera. Inny podobny detal to złącze kart SIM i microSD – szufladkę można wyjąć bez żadnego narzędzia, po prostu palcem, co jest bardzo wygodne, ale też trochę niepokoi, czy do wnętrzna nie przeniknie kiedyś woda. Jest tam uszczelka, która ma temu zapobiegać, ale jednak gruba zaślepka z gumy w poprzedniku wygląda solidniej.
Przyciski na boku obudowy wykonane są z metalu – tu znów widać pomysły z Armora 6, to niemal te same elementy. Przyciski są trochę zbyt drobne, jak na pancernik, dodatkowo te od głośności są trochę za wysoko, więc ciągle mi się zdarza, że zamiast trafić w ściszanie, naciskam zasilanie, co powoduje sporo zamieszania. Przyciski zostały umieszczone tak wysoko, bo pod kciukiem znalazło się miejsce na czytnik linii papilarnych. O nim za chwilę.
Ciekawym dodatkiem jest klawisz funkcyjny z lewej strony obudowy – można do niego przypisać kilka zdefiniowanych wcześniej akcji – na przykład włączyć latarkę czy kamerę podwodną – albo wybrać jedną z zainstalowanych aplikacji. Klawisz nie włącza się zbyt często bez potrzeby (ok, po jednokrotnym wciśnięciu tak, ale po wybór szybkiego podwójnego to już dobry pomysł), więc może się przydać.
Na górnej krawędzi znalazł się dość duży czujnik, którego początkowo nie mogłem zidentyfikować. Wygląda trochę jak złącza podczerwieni, trochę jak czujnik UV, jak w Armorze 6, dopiero instrukcja wyjaśniła mi, że to dwa czujniki światła i zbliżeniowy. Bardzo nietypowe miejsce, zwłaszcza w kontekście wygaszania ekranu podczas rozmowy, ale obydwa faktycznie reagują na czynniki zewnętrzne i działają prawidłowo.
Z tyłu, obok aparatów, znajduje się jeszcze jeden czujnik – pulsometr. Działać, działa, wyniki ma zbliżone do tego, co podaje mi pulsometr w smartwatchu, tylko pomiar trwa aż 40 sekund, więc używanie jest trochę kłopotliwe, a sens tego dodatku wątpliwy. To już może by się bardziej przydał czujnik UV.
Obok pulsometru ulokowana jest kolejna ciekawa rzecz – sekcja aż 5 diodek LED. Aparat i kamera korzystają z czterech z nich, co całkiem nieźle doświetla scenerię podczas robienia zdjęć czy kręcenie filmów, ale też nie należy oczekiwać spektakularnego zalewu światła. W porównaniu z aparatami z fleszami dwudiodowymi nie robi się proporcjonalnie jaśniej. Diody działają też jako latarka – ale wtedy wykorzystywana jest już tylko jedna, ta nieużywana w aparacie, Można zainstalować zewnętrzne aplikacje, które włączają wszystkie diody, ale nie emitują one światła o największej mocy, więc jedna dioda wbudowanej aplikacji świeci lepiej. Trochę to wszystko przekombinowane, ale w sumie latarka świeci nieźle, więc narzekać nie można.
I skoro o diodach mowa – jest też dioda powiadomień nad ekranem, dość dyskretna i łatwo ja przeoczyć, ale dla mnie optymalna.
Biometryka
Działanie czytnika linii papilarnych, który umieszczony został tam, gdzie zazwyczaj znajduje się przycisk zasilania, jest trochę zaskakujące. Pierwsze problemy miałem już podczas dodawania śladu palca – pojawiały się błędy, prośby o powtórzenie. Dokończyłem konfigurację, ale błędy nie ustawały. Dodałem drugi raz ten sam palec jako nowy, błędy były dalej. Nieustannie pojawiał się komunikat „zbyt wiele prób…”, co zmuszało mnie do wpisania PIN-u. Męczyłem się z tym niesamowicie, ale z czasem zacząłem bardziej wyczuwać ten czytnik – niekiedy pomaga przesunięcie palcem w gore lub dół. I jakoś to zaczęło działać. Nie mam pojęcia, skąd ta zmiana.
Jedyne, co mi przychodzi do głowy (poza funkcjami sztucznej inteligencji, ale to z góry skreślam), to włączenie systemowych funkcji Smart Lock – jednej wg lokalizacji, drugiej wykorzystującej połączenie Bluetooth ze smartwatchem. Dzięki nim czytnik linii papilarnych jest oczywiście niepotrzebny, ale sęk w tym, że gdy zostawiałem smartwatch w domu i jechałem na drugi koniec miasta, to czytnik dalej działał bez zarzutu. Przede wszystkim nie pojawiał się błąd „zbyt wiele prób…”, a ekran odblokowuje się niemal natychmiast.
Podbudowany tym ośmieliłem się nawet zainstalować aplikację bankową, która wymaga logowania się odciskiem palca (i nie używa Smart Locka) i wszystko działa wręcz perfekcyjnie. Gdy jednak wyłączyłem Smart Lock, część problemów powróciła – niekiedy znów zaczął się pojawiać komunikat „zbyt wiele prób…”, nawet po pierwszym dotknięciu płytki.
Jeszcze inna metoda na odblokowanie to skanowanie twarzy – z tego nie korzystam, ale trochę potestowałem i tu też widzę postęp. Chociaż to tylko prosty mechanizm bazujący na przedniej kamerze, moja twarz była dobrze rozpoznawana nawet w ciemności bez dodatkowego doświetlenia.
Ekran
Ekran w Armorze 7 to matryca IPS o przekątnej 6,3 cala i rozdzielczości Full HD+ (1080 x 2340) w proporcjach 19,5:9. Chroniony jest przez szkło – i tu do końca nie wiadomo – Gorilla Glass 5 lub też szkło o twardości 7H, czyli wyższej niż GG5 (6H). O twardości 7 Mohs mówi strona internetowa producenta. W każdym razie po miesiącu używania jesienio-zimą, gdy smartfon często był narażony na kontakt z błotem czy drobinkami mokrego piasku na ekranie pojawiło się zaledwie kilka minimalnych, widocznych tylko pod światło rysek. Zawsze można też nałożyć szkło z zestawu o twardości 9H.
Kolorystyka ekranu jest poprawna, chociaż nie wszystko mi się podoba. W porównaniu do innego smartfonu (chociażby taniego Blackview BV6100) widać, że biel jest nieco zbyt zielono-niebieskawa. Czerń wydaje mi się też minimalnie zbyt szara, a cała skala barw – przytłumiona. Częściowo te subiektywne wrażenia potwierdza test kolorymetrem, który pokazuje nadmierny cyjan przy niedoborze czerwieni. Szkoda, że zabrakło jakichkolwiek narzędzi do korekcji kolorów – smartfony MediaTeka mają często dodatek MiraVision pozwalający na zmianę ustawień barw, tu tego nie ma.
Jasność wyświetlacza wynosi około 440 – 450 cd/m2 – nie jest to zła wartość, to sensowne minimum, by w komfortowych warunkach korzystać ze smartfonu w pełnym słońcu. Jednak to jest jasność, którą za plus można uznać w modelu 700-800 zł, natomiast od znacznie droższego flagowca wymagałbym jednak większej czytelności, na przykład 600 – 700 cd/m2. W bardzo ostrym słońcu (złapałem ze dwa razy takie w styczniu!) czytelność ekranu jest trochę zbyt niska.
Wydajność
Ulefone Armor 7 napędzany jest przez układ MediaTek Helio P90 (12 nm, Cortex-A75 + Cortex-A55, taktowanie maksymalnie do 2,2 GHz, grafika MG PowerVR GM9446), któremu towarzyszy 8 GB RAM LPDDR4x. W świecie pancernych smartfonów to w tej chwili topowa konfiguracja, chociaż procesor nie należy do pogromców benchmarków. W popularnym AnTuTu (v. 8) smartfon wykręca około 216 tys. punktów – to całkiem dobry wynik (dla porównania – poprzednik osiągał 173 tys. punktów w AnTuTu 8), który co prawda daleki jest od rezultatów osiąganych przez najnowsze smartfony Samsunga czy Huawei (ponad 400 tys. punktów), ale to wystarczy, by wszystkie gry i aplikacje działały poprawnie.
Układ SoC to nie tylko szybkość CPU i GPU. MediaTek szczyci się też osobnym chipem APU 2.0 służącym do obsługi funkcji sztucznej inteligencji (1165 GMAC/s), którą da się zauważyć w aparacie i w teorii także w różnych miejscach systemu, np. w zarządzaniu procesami, obciążeniem baterii i energią. Oczywiście w praktyce trudno zaobserwować, czy Ulefone zaimplementował wszystko tak, jak powinien. W aparacie działa to różnie, ale o tym niżej.
Helio P90 wykonany jest w litografii 12, co już dziś powoli staje się przeżytkiem. Taki sam proces technologiczny wykorzystany jest np. w starszym Helio P60 w Armorze 6. Jakie to ma znaczenie? Na przykład wpływa na kulturę pracy i pobór energii. W tym kontekście te 12 nm jest wartością przeciętną.
Chociaż ogólnie Ulefone Armor 7 działa bez zarzutu, są jednak pewne drobne mankamenty związane z pracą smartfonu. Niektóre aplikacje się przeładowują po schowaniu w tle, co bywa bardzo denerwujące. Przyczyny mogą być dwie – domyślnie włączony mechanizm DuraSpeed, którego zadaniem jest właśnie zamykanie nieużywanych w danej chwili aplikacji, ale też druga opcja – optymalizacja baterii. Obydwie można skonfigurować, by nie ubijały tak szybko aplikacji (kosztem pracy na baterii) i jest to ogólny problem wielu smartfonów z nowszymi wersjami czystego Androida.
Pamięć wewnętrzna ma 128 GB – jest to nośnik UFS 2.1, który w teście odczytu liniowego osiąga wynik 516 MB/s – trochę niższy, niż należy oczekiwać (ok. 800 MB/s), ale wciąż jest to rezultat, który powinien gwarantować szybkie wczytywanie plików. Pamięci wewnętrznej jest tyle, że stosowanie dodatkowej karty microSD nie jest niezbędne, chociaż jeżeli ktoś dużo korzysta z aparatu i zapisuje zdjęcia 48 Mpix, to może z czasem się przydać. Ja po miesiącu zająłem około 20%, ale w tym znalazło się najpotrzebniejsze mi aplikacje, trochę map do nawigacji turystycznej, zdjęcia i wideo, ale zostało mi jeszcze około 100 GB, więc nie widzę sensu, by umartwiać się zawodną karta microSD.
Komunikacja
Smartfon umożliwia zamontowanie dwóch kart nanoSIM lub jednego nanoSIM-a i kartę pamięci microSD. Na obydwu kartach działa LTE. Jakość połączeń jest bardzo dobra i co ważne, smartfon pozwala na prowadzenie rozmów za pomocą VoLTE oraz VoWiFi. To coraz bardziej ostatnio poszukiwane przez użytkowników funkcje, które nie zawsze działają w toppwych smartfonach z producenckimi wariantami Androida, jak w sprzęcie Huawei, OPPO czy Xiaomi. A tu – na medal.
Bez zarzutu działa też zewnętrzny głośnik, który pozwala na prowadzenie rozmów głosowych w nawet dość hałaśliwym otoczeniu.
Układ Helio P90 ma zintegrowany model LTE kat. 12/13, co oznacza teoretyczną prędkość pobierania do 600 Mbps i wysyłania 150 Mbps. Na co dzień, podczas pomiarów w Warszawie, tak dobrych rezultatów nie udało mi się oczywiście osiągnąć, co w dużej mierze zależy od możliwości sieci, ale jednak nawet uwzględniając to, wyniki były nieco niższe, niż mogłem w tym samym czasie wycisnąć ze szklanego OPPO Reno2. Wyniki rzędu 30 – 40 Mbps były standardem, maksimum, jakie udało mi się wycisnąć, to 73 Mbps, w miejscach, gdzie OPPO osiągał 60-100 Mbps.
Z praktycznego punktu widzenia nie ma to jednak wielkiego znaczenia. Maksymalna prędkość wysyłania oscylowała zazwyczaj wokół 40 Mbps.
Świetnie Ulefone Armor 7 spisywał się za to w połączeniach Wi-Fi ac 2,4 i 5 GHz. W mojej testowej sieci 300 Mbps w optymalnym wariancie wyciskał 295 Mbps, a po oddaleniu się do kolejnych pomieszczeń szybkość spadała w sposób racjonalny, zgodny z charakterystyką Wi-Fi.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania Bluetooth – korzystałem z połączeń z głośnikiem, smartwatchem, zegarkiem G-SHOCK, a także z zestawem audio w samochodzie. Żadne z tych urządzeń nie sprawiało problemów.
Nawigacja i barometr
Dobrze także działa GPS. Z tym różnie bywa w pancernych smartfonach, bo i wzmocnione obudowy nie zawsze pozwalają na korzystne umieszczenie anten, jak i układy MediaTeka bywały kapryśne. W Armorze 7 otrzymujemy moduły GPS, GLONASS, Galileo i Beidou i na terenie Polski można korzystać z każdego z nich, oczywiście w różnym stopniu w zależności od dnia i pogody, ale suma tych danych daje precyzyjny wynik.
Ulefone Armor 7 doskonale spisuje się podczas pieszych wycieczek w lesie czy też z drugiej strony jako nawigacja w trakcie jazdy samochodem. To też jednak zależy od aplikacji – np. Locus Map w samochodzie czasami miał opóźnienie rzędu 50 – 100 metrów, co sprawiało trochę problemów. Jednak już nawet w zwykłych mapach Google czy Waze tego problemu nie miałem.
W trakcie logowania w terenie zabudowanym czy w lesie smartfon nie miał większych problemów z prawidłowym utrzymaniem trasy i dość dobrze odzwierciedlał przebyte szlaki.
Barometr to jeden z tych dodatków, który lubię mieć w smartfonie (i w zegarku też), chociaż nie korzystam z niego na co dzień. Czasami się jednak przydaje i zadowoleniem muszę odnotować fakt, że ten czujnik w Armorze 7 zapewnia dokładniejsze wyniki niż poprzednik. Ulefone Armor 6 niestety zazwyczaj podaje mi pomiar zaniżony o 2-3 hPa.
Siódemka jest pod tym względem bezbłędna – wynik nie tylko zgadza się z kilkoma zegarkami Casio, którym bardziej ufam, ale także z oficjalnymi raportami METAR z najbliższego mi geograficznie lotniska Okęcie – tu dopasowanie jest 100%. Fajne jest też to, że systemowa aplikacja barometru daje możliwość ręcznej kalibracji (czego nie było w Armorze 6).
System
Ulefone Armor 7 pracuje pod kontrolą Androida 9 i raczej już na nim zostanie. Jak większość smartfonów z układami MediaTeka, z winy producenta procesorów, a nie smartfonu, na duże aktualizacje do wyższych wersji systemu nie ma co liczyć.
Otrzymujemy prawie czystą wersję Androida z kilkoma niewielkimi zmianami producenta – launcher, czy inaczej aplikacja ekranu głównego, to Quickstep, który mnie osobiście nie przypadł do gustu, chociaż podstawowe zadania spełnia, a nawet ma motywy. Sam jednak zamieniłem go na Nova Launcher.
Po pierwszym uruchomieniu na pulpitach znajdziemy skróty do standardowych apllikacji Androida, aplikacje Google, a także nieliczne dodatki producenta – w tym narzędziownik OutDoor Toolbox z 12 mini aplikacjami, jak barometr, krokomierz, miernik dźwięku itd. Nie ma za to żadnych śmieciowych aplikacji, żadnych potencjalnych rozsadników wirusów czy innych tego typu niespodzianek.
W moim egzemplarzu pojawia się np. drobny błąd, że aplikacja telefonu zamyka się po próbie wejścia w listę kontakty. Za to aplikacja kontakty uruchomiona osobno działa bez problemu.
Poza tym jednak wszystko działa sprawnie i płynnie, a jedyna rzecz, która denerwuje, to wiszące powiadomienie NFC. Można je wybrać z rozwijanego paska skrótów (w poprzedniku nawet tego nie było), ale po aktywowaniu NFC cały czas wyświetlany jest pasek z powiadomienie, nawet na ekranie blokady i nie można tego ukryć.
Aparaty
I tu dochodzimy do jednej z kluczowych cech Armora 7. Dotąd aparaty w pancernych modelach wydawały się dodatkiem na siłę, a producenci nie przykładali do nich należytej uwagi. Tym razem jednak otrzymujemy smartfon, która chce konkurować z głównym nurtem. W modelu Ulefone Armor 7 otrzymujemy potrójną sekcję foto:
- główny aparat 48 Mpix, Samsung ISOCELL GM1, 0,8 μm, 1/2″, kąt widzenia 79°, przysłona ƒ/1,7, łączenie pikseli 4-in-1 Super Pixel (12 MPix, 1,6 μm),
- aparat do zdjęć nocnych 16 Mpix, Samsung S5K3P9, 1,12 μm, 1/3,1″, kąt widzenia 76,4°, przysłona ƒ/2,0,
- aparat z teleobiektywem 8 MPix, Samsung S5K4H7, 1,12 μm, 1/4″, kąt widzenia 44.6°, przysłona ƒ/2,4.
Co wynika z takiej konfiguracji? Po pierwsze sens montowania matrycy 48 Mpix istnieje wtedy, gdy wykorzystywana jest funkcja łączenia pikseli 4-in-1. Daje to co prawda zdjęcia o wielkości 12 MPix, ale pojedynczy pikseli ma rozmiar 1,6 μm. Cztery składowe piksele sprawiają, że obraz jest bardziej szczegółowy, ma mniejsze szumy i co też ważne – dzięki różnym stopniom naświetlenia każdego z małych pikseli aparat lepiej radzi sobie nocy. Dlatego też robienie zdjęć w pełnej rozdzielczości ma mniejszy sens niż 12 Mpix.
A jak to wygląda w Armorze 7? Przede wszystkim pojawia się problem, że aplikacja aparatu nie pozwala na stałe ustawić rozdzielczości 12 Mpix i często się przełącza na 48 Mpix (np. po przejściu na zoom 2x i powrocie), co przeczy idei łączenia pikseli. Jakość zdjęć jest niezła, ale szczerze mówiąc, czasem mam wątpliwości, czy aparat faktycznie korzysta z całego potencjału tej technologii – niekiedy nie widać żadnej różnicy w porównaniu do pełnej rozdzielczości. W głównym trybie aparatu otrzymujemy do tego wsparcie sztucznej inteligencji (AI), ale i tym przypadku trudno dostrzec jakieś spektakularne korzyści. AI działa na przykład w taki sposób, że czasami automatycznie przełącza aparat na tryb nocny.
A tryb nocny to dla mnie największa zagadka tego aparatu. Przysłona ƒ/2,0 w aparacie do zdjęć nocnych to już na starcie słabszy element niż ƒ/1,7 w aparacie głównym – przepuszcza mniej światła. Pewnym plusem są piksele 1,12 μm, które jednak ustępują wielkością pikselom 1,6 μm powstałym z połączenia 4-in-1.
Jaki jest więc sens stosowania tego aparatu, skoro można by było z głównego wycisnąć znacznie więcej? Nie mam pojęcia. Faktem jest, że to do pewnego stopnia działa. Różnica nie zawsze jest spektakularna, ale są też momenty, że aparat nocny wyraźnie rozjaśnia scenerię i wszystko dobrze widać, gdy tymczasem główny aparat nawet w 12 Mpix sobie z tym nie radzi. Niekiedy wiąże się to z podpiciem czułości, jednak nie zawsze i nie w sposób znaczący.
Niestety, szczegółowość zdjęć z nocnego aparatu nie jest najlepsza – cały kadr sprawia co prawda wrażenie jasnego, ale zanikają detale i spada ostrość. W sumie więc poza nielicznymi sytuacjami ten osobny aparat staje się całkowicie zbędny.
Aparat 8 Mpix z teleobiektywem pozwala na uzyskanie zoomu optycznego 2x i cyfrowego 10x. W jasnym otoczeniu można nawet liczyć na w miarę wyraźne zdjęcia po zbliżeniu 2x, w czym Armor 7 przypomina wiele innych smartfonów. Optyka ƒ/2,4 nie daje tu wiele możliwości popisu, ale to też w zasadzie standard w aparatach tele.
Czego jednak mnie brakuje, to zoomu hybrydowego, a to, co otrzymujemy, to zoom cyfrowy 10x. Niestety, producent oferuje tylko interpolacje matrycy 8 Mpix, w rezultacie czego otrzymane zdjęcia mają niską rozdzielczość i przy zoomie powyżej 5x zazwyczaj straszą pikselozą.
W dobrych smartfonach z matrycami 48 Mpix (lub innymi o tak dużej rozdzielczości) zoom otrzymany jest poprzez połączenie sygnału z dwóch aparatów – można więc skorzystać z zalet optycznego zoomu 2x z jednego aparatu i cyfrowego przetworzenia z aparatu 48 Mpix, lub też wyłącznie z tego drugiego. Siłą rzeczy główny aparat 48 Mpix byłby w stanie dać bardziej szczegółowy obraz po interpolacji niż mały z ciemniejszą optyką.
Tu się właśnie objawia jedna z największych słabości potrójnego aparatu w Armorze 7 – producent wykorzystał trzy matryce, trzy obiektywy, ale nie potrafi w żaden sposób połączyć ich możliwości, co jest wyznacznikiem dobrych aparatów. W smartfonach Huawei, Samsunga czy OPPO aparaty współpracują ze sobą na różne sposoby, co jednak wymaga przede wszystkim rozwinięcia oprogramowania. To z kolei wymaga sporych nakładów na R&D, a producenci mają swoje sposoby na osiągnięcie dodatkowych korzyści łączenia aparatów. Ulefone jako mały producent tego nie ma, nie potrafi, więc połączenie aparatów w Armorze 7 bardzo rozczarowuje. Ok, zdjęcia można zrobić w miarę dobre, do ogólnych zastosowań będą jak najbardziej się nadawały (np. fotki z wypraw w góry czy spacer po mieście), ale na tym raczej koniec.
Aplikacja aparatu ma też kilka dodatkowych trybów i opcji: HDR, tryb portretowy z upiększaniem, tryb profesjonalny (ale tylko trzy opcje do ustawienia: balans bieli, ISO i ekspozycja). Jest też tryb „Jakość zdjęć FHD” – w nim aparat 48 Mpix łączy punkty obrazu, dając wynikowe zdjęcie 108,3 Mpix. Przetwarzanie trwa 3-4 sekundy, można też skorzystać z zoomu cyfrowego 4x, ale jego jakość nie jest zachwycająca. W 1x zdjęcia „FHD” wychodzą nawet nieźle, ale tak duża rozdzielczość w praktyce mało komu się przyda.
Kamera pozwala na nagrywanie wideo w rozdzielczości 4K lub Full HD przy 30 kl./s, nie ma jednak nagrywania 60 kl./s. Do tego można nagrywać w zwolnionym lub przyspieszonym tempie, a także rejestrować krótkie sekwencje do zapisania jako GIF. Jakość filmów jest przyzwoita, chociaż nie wybija się ponad przeciętną. Stabilizacja elektroniczna działa dość dobrze, przyzwoicie spisują się mikrofony, w sumie można nawet nagrać całkiem zgrabne filmiki z wakacyjnej wyprawy.
Ciekawostką jest tez możliwość robienia zdjęć i rejestrowania filmów pod wodą, chociaż tego nie testowałem.
Bateria
Ulefone Armor 7 wyposażony jest w akumulator o pojemności 5500 mAh. Nie jest to rekordowa wartość w pancernikach, ale na czas pracy specjalnie nie można narzekać. Smartfon wytrzyma do dwóch dni, chociaż gdy jest intensywnie używany bez przerwy, to już tak dobrze to nie wygląda.
Test rozładowania baterii (100 – 20 %) robiony za pomocą PC Mark przy pełnej jasności ekranu trwał 7 godzin i 40 minut – nie jest to rekord świata, po takiej baterii oczekiwałem więcej. W innych pomiarach Armor 7 działał z nieustannie włączonym ekranie około 9-10 godzin (rozładowanie do 1%).
Ulefone Armor 7 wspiera „szybkie” ładowanie 15W. Gdy standardem jest już 20 – 30 W, taka wartość nie robi wrażenia, ale zawsze to na plus. Po podłączeniu do ładowarki z zestawu prędkość przebiega z takimi szybkościami (w zaokrągleniu):
- 25% – 25 minut
- 50% – 58 minut
- 75% – 1 godzina 25 minut
- 85% – 1 godzina 45 minut
- 100% – 2 godziny 30 minut
Nie jest więc zbyt szybko, ale niewiele pancernych modeli zapewni lepsze osiągi.
Armor 7 dość dobrze działa też z ładowarką bezprzewodową 10W. Wykruszałem tę, która dostałem jako bonus przy zakupie Armora 6 – i spisuje się niezawodnie, chociaż oczywiście ładowanie przebiega wolniej.
WERDYKT
Ulefone Armor 7 to solidny średniak, który na tle innych smartfonów pancernych zdecydowanie wybija się na plus, a mogą z nim konkurować w tej chwili tylko dwa modele: DOOGEE S95 Pro i Blackview BV9900. Na tle porównywalnych cenowo smartfonów Hauwei, HONOR, OPPO czy Xiaomi telefon wypada dość marnie. Za około 2000 zł można w Polsce kupić niepancerne modele o doskonałych aparatach, dopracowane i z aktualizacją do nowszego Androida w perspektywie. Ulefone Armor 7 nie odstaje od nich w stopniu drastycznym, ale właśnie ten aparat mnie najbardziej boli. Niby ma 48 Mpix, przyzwoitą optykę, dwa inne aparaty do pomocy, ale całość jest słabo zintegrowana, nie działa zbyt dobrze, zdjęcia wychodzą „jako tako”, a mogłoby wreszcie wprowadzić rewolucje na rynku smartfonów pancernych. Na razie nie ma o tym mowy.
Poza tym jednak Ulefone Armor 7 spisuje się bez większych zarzutów – jest w miarę szybki, ma sporo pamięci, nie najgorszy ekran (chociaż do ideału jeszcze brakuje), sprawne moduły komunikacyjne, czysty, sprawnie działający system, godziwy czas pracy… Z drugiej jednak strony żadna z tych cech nie jest wybitna, a porównanie do poprzedniego modelu – Armora 6 nie daje subiektywnego poczucia skoku jakościowego.
WADY
- Nieporęczny
- Wciąż problemy z czytnikiem linii papilarnych
- Niedopracowany aparat
ZALETY
- Solidne wykonanie, wysoka odporność
- Praktyczny zaczep na linkę
- Wysoka wydajność, dużo pamięci
- Czysty system bez zbędnych dodatków
- Sprawne moduły komunikacyjne
- Sprawne funkcje lokalizacji
- Jest w stanie zrobić dobre zdjęcia, chociaż powinien lepsze
- Niezły czas pracy
Kiedy recenzja Hammera 5 Smart?
Będzie jako następna, ale jeszcze parę dni mi to zajmie. Na raz trudno testować i pisać recenzje.
Dzięki za recenzję 🙂 Jest szansa że uda Ci się dorwać Doogee s95 pro ? 🙂 Przez chwilę w MediaExpert były, ale się zmyły.
Chyba na razie się nie zanosi na to, żebym miał jakoś dorwać S95 Pro. Sam jestem ciekaw…
Coś w temacie S95 Pro zmieniło się?
Właśnie odesłałem drugi telefon w obydwóch wysiadły głośniki nie wiem czy może taka partia czy co.Teraz szukam innego pancernego telefonu może amor 7 bo na Dooga juz się nie zdecyduje.
Wygląda jak BV9600/9600 PRO ???
Choć producent twierdzi, że nie da się zaktualizować „starego” armora 7 z andkiem 9 do 10, to się da, choć łączy się to z całkowitym flashowaniem telefonu 1 oprogramowaniem od MediaTeka i wgrywaniem kluczów autentyczności google innym oprogramowaniem Mediateka.
Zrobiłem, polecam, telefon jeszcze przyspieszył 😉
Mam ten soft na dysku od jakiegoś czasu, ale nie mogę się zmusić do instalacji – ze względu na utratę danych i aplikacji. Podobnie jest z 2 innymi telefonami – np. Oukitelem WP6, do którego producent udostępnił aktualizacje na stronie, ale też trzeba samodzielnie flashować. Taki sobie znaleźli sposób na brak OTA.
Witam pytanie trochę z innej beczki chodzi o nowy telefon uleafone armor 9.Czy warto? chodzi mi głównie o jakość zdjęć i czas pracy na baterii,oraz ogólnie użytkowanie.Od ponad 2 lat używam AGM X2 i myślę powoli o wymianie aczkolwiek bateria w moim agm praktycznie nadal działa jak by była nowa.
Na jednym z jankeskich portali przeczytałem recenzję 9-ki. Ogólnie bardzo pozytywna, z jednym małym „ale”. Zdjęcia określono jako „mało inspirujące”, zaś jakość filmów jako „bardzo słabą”. Cokolwiek bądź to znaczy…
Na andku 9 pojawiały się „glicze” na zdjęciach, zdjęcia robione do połowy a później dalszą część zdjęcia czarna lub zielona itp. poprawili trochę to w aktualizacji, ale aparat potrafił się nie włączać, dopiero restart pomagał.
W androidzie 10 takich akcji póki co nie mam, ale zniknęła możliwość przełączania aparatów będących na pokładzie – tzn. jest tryb zdjęć nocnych i może do tego wykorzystuje ten dedykowany aparat, nie wiem, natomiast obiektywu tele nie udało mi się włączyć…
Jakość zdjęć – poprostu robi poprawne zdjęcia, bo ma poprawną matryce. Poprawki AI telefonu dupy nie urywają, porównując to do np. niskiej półki średniaka typu redmi note 8 pro no to jesteśmy daleko do tyłu. Ale mając poprawnej jakości zdjęcie i obrabiając to już ręcznie zdjęcia są dobrej jakości.
Bateria – na andku 9 spokojnie 2-3 dni normalnego użytkowania, na andku 10 2 dni nie więcej. Z tym że mam wyłączoną ta systemową apke „duraspeed” która ma wydłużać pracę na baterii, przy okazji crashując apki aż w koncu system gdzieś po dniu używania więc wyłączyłem.
Ciągle ten sam problem u Chinoli. Matryce OK, ale ni cholery wykorzystać ich nie potrafią. mam jeszcze w szufladzie starego Samsunga Note 4 (ostatni prawdziwy telefon z wymienną baterią) z matrycą Sony IMX240. Robi o niebo lepsze foty niż każdy pancernik z 4 razy większa matrycą. O optycznej stabilizacji nie wspominam…
W moim agm są matryce IMX386 Exmor RS zdjęcia jak na pancerniaka robi bardzo ładne ale to już model z przed 3 lat.Przydało by się coś szybszego i lepszy aparat „potrzebny mi do pracy”.Co do samego telefonu użytkuje go ponad 2 lata i złego słowa nie mogę powiedzieć,po 2 latach pękł tylny szklany panel ale to tylko ozdoba,mocowana na 2 śrubkach nie mająca wpływu na szczelność.Ponoć ma się pojawić AGM X4 ale tam zmniejszono baterię i to mi trochę nie pasuje.
Mam pytanie odnośnie czujnika zbliżeniowego i światła w tym telefonie. Jest on umieszczony w bardzo nietypowym miejscu. Czy ma to wpływ, że podczas rozmów (przykładając telefon do ucha) ekran nie zostaje wygaszony? Bardzo mnie to ciekawi. Pozdrawiam.
Nie ma z tym żadnego problemu, aktualnie znów używam tego modelu i działa wszystko, jak należy.
Dzięki za info, właśnie kupiłem żonie Armor 7E, telefon świetny, wszystko działa ok. :):):)