Casio GA-100C-1A3ER, G-Shock postapo. Nieśmiertelny klasyk dla oszczędnych

Umiarkowanie czytelny, ze słabym podświetleniem, wyposażony tylko w podstawowe funkcje. Ale też bardzo wytrzymały, na swój g-shockowy sposób dość ciekawie zaprojektowany i mimo dużych rozmiarów wygodny – jednym słowem nosi się go z przyjemnością. Co prawda doświadczeni fani marki uznają model GA-100 za symbol obciachu, bo często jest to pierwszy wybór najmniej zasobnych i często mało krytycznych użytkowników g-shocków. Nie zmienia to faktu, że Casio GA-100 to jeden z bardziej interesujących, cyfrowych wskazówkowców marki G-Shock z najniższej półki cenowej. Z kolei czarno-zielony GA-100C-1A3ER to chyba też najciekawszy wariant kolorystyczny tego modelu.

 

 

Zegarki G-Shock z serii GA-100 to jeden z nieśmiertelnych klasyków Casio. Model ten zadebiutował w 2010 roku i wciąż jest wznawiany w kolejnych wersjach kolorystycznych i również w 2018 r. ukazały się nowe warianty, w tym jeden z okazji 35 lecia marki. Zaryzykuję stwierdzenie, że GA-100 doczekał się spośród wszystkich G-shocków największej liczby wersji, które różniły się kolorami kopert i pasków, tarcz, indeksów, a także wyświetlaczy.

Nie wszystkie uważam za udane, niektóre to totalne koszmarki i patrząc na nie, nie ma się dziwić narzekaniom g-shockowych wyjadaczy.

Jednak jest też kilka całkiem udanych projektów, tak jak wariant GA-100C-1A3ER, czarny z zielonymi wskazówkami, który trafił do sprzedaży w 2013 roku i wciąż jest dostępny.

 

 

Po GA-100 powstało kilka innych podstawowych modeli cyfrowo-analogowych: GA-110, GA-120 itd. Wszystkie wydają się jednak przekombinowane. Chociaż w pierwszej chwili robią wrażenie wymyślnymi detalami, po dłuższych oględzinach cisną się na usta określenia: “chaotyczny” czy wręcz “odpustowy”

.

 

GA-100 odwrotnie – w pierwszej chwili sprawia wrażenie trochę nudnego, mało finezyjnego, dopiero później dostrzega się w nim ciekawe detale. To też oczywiście zależy od koloru, niektóre warianty kilkukolorowe nie prezentują się najlepiej – w każdym razie nie są czytelne.

Najciekawsze wersje to całe czarne z kontrastowymi wskazówkami i akcentami. Wyglądają najbardziej efektownie, ale niestety z czytelnością jest gorzej.

Największą czytelność zapewnia wariant czarno-biały, tuż za nim plasują się czarno-zielony i czarno-niebieski. Wskazówki wyraźnie odcinają się od czarnej tarczy, gorzej jest za to z indeksami godzinowymi i małymi wyświetlaczami cyfrowymi. Wyświetlacze (dwa kołowe i dwa pięciokątne) są negatywowe, więc żeby je odczytać, trzeba odpowiednio ustawić je pod światło. No, ale to już uroda wszystkich negatywów.

 

Nieporozumieniem jest podświetlenie tarczy – to pojedyncza dioda o bursztynowej barwie, która pozwala jakoś tam odczytać czas ze wskazówek, ale już zawartości wyświetlaczy – nie.

Czyli np. nie uda się w nocy skorzystać ze stopera czy nawet sprawdzić sekund, bo przecież wskazówki prezentują tylko godzinę i minuty, a sekundy prezentowane są na prawym dolnym wyświetlaczu. Nawiasem mówiąc, w dzień z odczytaniem sekund też może być problem – jeżeli akurat jedna ze wskazówek znajdzie się nad wyświetlaczem.

Czyli… ten zegar ma same wady!

No, jakieś zalety też tam ma. Przede wszystkim to rasowy, mega wytrzymały G-Shock. GA-100 ma wodoszczelność 20 BAR, co pozwala na zanurzenie do 200 metrów. W praktyce pozwala to na pływanie i nurkowanie na niezbyt dużej głębokości.

System antywstrząsowy oraz bardzo solidna koperta z twardego tworzywa sprawiają, że GA-100 nie boi się upadków, uderzeń i typ podobnych przygód.

Mineralne szkiełko chronione jest wysokim rantem, więc nie będzie łatwo go zarysować po przytarciu o kamienie czy stłuc. Chociaż nie jest to G-Shock z serii mudman, to moje przygody wykazały, że GA-100 świetnie sobie radzi z błotem i mokrym piaskiem.

 

 

Przyciski funkcyjne, które pozwalają przełączać się między stoperem 1/1000 s, timerem, czasem światowym, 4 alarmami, a także zmieniać ustawienia i włączać podświetlenie są bardzo wygodne i wyraźnie wyczuwalne pod palcem, więc można z nich korzystać bez patrzenia.

Gumowy pasek z podwójnym układem dziurek mocno trzyma się nadgarstka i tu też nie ma obaw, że coś się rozerwie lub pęknie. Jednym słowem, to świetny zegarek do katowania – jest relatywnie tani (choć z tym różnie bywa, warto poszukać), nie ma się co w nim za bardzo zepsuć.

No i wygląd… GA-100 jest duży (51 mm szerokości) i gruby (17 mm), więc to kawał zegara. Całość została jednak tak wyprofilowana, że zegarek dobrze układa się na nadgarstku i nie wygląda jak cebula.

Czarne wersje są przy tym bardzo w stylu stealth – poza kolorowymi wskazówkami i niezbyt rzucającymi się szarymi akcentami, bezel i tarcza są czarne, łącznie z napisami G-shock itd. To coś dla tych, którzy chcą mieć duży i mocny zegarek, ale nie chcą nim nadmiernie epatować.

Wersja GA-100C-1A3ER ma też jeszcze jeden fajny smaczek – czarna tarcza i negatywowe wyświetlacze z zielonymi cyframi robią fajny, falloutowy klimat. Tak jakbyś miał na ręku kontroler do mini reaktora atomowego zasilającego schron. Kto lubi takie klimaty, będzie patrzył na GA-100C-1A3ER z przyjemnością.

Dla kogo może być to interesujący model? Dla kogoś, kto poszukuje wytrzymałego zegarka analogowo-cyfrowego, ma ograniczony budżet, a nie chce kupować chińskich wynalazków typu SKMEI. W segmencie cenowym 300-400 zł trudno znaleźć bardziej interesujące modele, natomiast bardziej już ceniona przez fanów seria GA-1000/1100 czy popularny model GG-1000 oznaczają wydatek 2- lub nawet 3-krotnie większy (w zależności, z jakiej dystrybucji).


Facebooktwitterredditlinkedinmail

Komentarze do: “Casio GA-100C-1A3ER, G-Shock postapo. Nieśmiertelny klasyk dla oszczędnych